Patronem IV odcinka naszej opowieści o wielkich świętych, którzy nigdy nie przestali ufać Bogu jest święty Filip Neri. Zwany jest drugim Apostołem Rzymu. W jego liturgiczne wspomnienie (26 maja) co roku Kongregacja Oratorium w Rzymie, którą założył, przyjmuje od delegacji urzędu miasta ufundowany przez nich złoty kielich. Musiał więc zrobić coś wielkiego – zreformował ówczesny Kościół, a przy tym oczywiście nigdy się nie poddał.
Święty Filip Neri w swoim życiu zawsze posłuszny był woli Ducha Świętego. Jest chyba jedynym dotychczas znanym świętym, który otrzymał stygmat Ducha Świętego. Podczas nocnej modlitwy w katakumbach św. Sebastiana na jego ustach spoczęła ognista kula, a następnie wniknęła do jego serca, powiększając jego rozmiary do tego stopnia, że Filipowi pękły dwa żebra, nie robiąc mu jednak nic złego.
Święty nazywany był często Żywym Płomieniem lub Ogniem Radości, gdyż każdy, kto zbliżył się do jego piersi odczuwał ciepło oraz odnajdował wewnętrzny spokój. Żywy płomień, który pałał w świętym, rozprzestrzeniał się, udzielając każdemu, kto się do niego zbliżył. Przez to ciepło, które biło od niego, sam święty często zmuszony był chodzić w rozpiętej sutannie, prosząc nawet papieża o zgodę na spowiadanie bez komży.
Oczywiście, święty nie był wolny od trudności i prób wiary. W wieku siedemnastu lat przybył do Rzymu nie mając nic, pozostawiając za sobą dobrą posadę kupca u bogatego wuja. Spał w kościołach, modlił się i żywił kilkoma oliwkami i chlebem, który otrzymał od ludzi. Szukając woli Boga, założył w Rzymie Bractwo Trójcy Świętej opiekujące się pielgrzymami, posługiwał w szpitalach, nauczał na ulicach, chętnie grał z dziećmi w gry wołając do nich: Bądźcie dobrzy, jeśli potraficie!
Słysząc o dokonaniach jezuickich misjonarzy w Indiach zapragnął wstąpić do nowo założonego przez świętego Ignacego Loyolę zakonu jezuitów i wypłynąć na misje. Niestety, jego marzenie nie zostało spełnione, gdyż w odpowiedzi na swoją prośbę, od swojego spowiednika usłyszał: Twoimi Indiami jest Rzym. I w Wiecznym Mieście pozostał już do śmierci. Za namową, a nawet rozkazem swojego spowiednika przyjął święcenia i został kapłanem.
Jedne z pierwszych prób wiary, jakie pojawiły się w życiu duchowym Filipa dotyczyły czystości. Filip zyskał już sobie w mieście opinię dobrego człowieka, toteż kilka panien postanowiło zdemoralizować świętego księdza. W tym celu podstępem zwabiły go do pokoju, pod pretekstem wyspowiadania ciężko chorej kobiety. Gdy święty dotarł na miejsce i ujrzał damę ubraną dwuznacznie, domyślił się podstępu i odwracając się bez słowa wybiegł z pokoju. Święty często mawiał, że tylko tchórze wygrywają w walce o czystość – ci, bowiem, którzy uciekają.
Święty, kierowany przez całe swoje życie Miłością Boga szybko zyskał sobie przychylność rzymian. W ciągu swojego apostolstwa zaimprowizował pielgrzymkę do siedmiu kościołów, założył również Oratorium. Czynił liczne cuda, uzdrawiał, przepowiedział kilka wyborów na papieża, a przy tym był rozkochany w Bogu, w Eucharystii. Wielką czcią otaczał Maryję. Miał również dar kierownictwa duchowego, był spowiednikiem kilku papieży (jednego nawet wyleczył z reumatyzmu pakując mu się do łóżka). Spowiadał każdego, kto się do niego zgłosił, jego pokój otwarty był o każdej porze dnia.
Jedna z większych prób wiary dotyczyła właśnie jego posługi w konfesjonale. Zdarzyło się, że za sprawą Wielkiego Inkwizytora, kardynała Rosario (Filip żył w czasach Wielkiej Inkwizycji) odmówiono Filipowi na całe piętnaście dni prawa do słuchania spowiedzi. Zakazano mu prawa do najbardziej osobistego i umiłowanego narzędzia jego duszpasterstwa. On, spowiednik papieży, nie mógł teraz służyć w konfesjonale. Filip oczywiście ufał Miłości Bożej bez końca i wkrótce zakaz został cofnięty.
Filip Neri jest bardzo ciekawą postacią. Wydawałoby się, że ogólny szacunek, a nawet obwołanie świętym za życia to jest to, do czego warto dążyć. Jak łatwo jednak wpaść wtedy w pychę i zacząć wierzyć, ze jest się kimś ważnym. Filip o tym wiedział, dlatego dużą trudnością było dla niego przekonanie innych, że nie jest tak święty, jak im się wydaje. Golił więc tylko pół brody, siadał z butelką wina pod kościołem podczas Mszy, kiedy indziej ubierał płaszcz na lewą stronę i paradował z pokrzywami w ręku po mieście. Wszystko po to, by nie okrzyknięto go świętym. Sam siebie zrzucał z piedestału. O tych walkach z ogólnym przekonaniem o jego świętości będziemy jeszcze mówić w innym odcinku…
Jednym z najpiękniejszych aktów strzelistych odmawianych przez świętego było: Jak Ty wiesz i chcesz, tak czyń ze mną Panie. Czy jesteś w stanie oddać się Bogu całkowicie, szczególnie w chwilach trudnych?